"Obsługa" hotelowa

Trener to taki osobnik, który żyje na walizkach, często nie wraca na noc do domu, bo Polska nie jest cywilizowanym transportowo krajem. Korzystam zatem ze staropolskiej gościnności polskich hoteli...

Rzecz ma się na Mazurach, w jednej w z miejscowości, mającej status letniskowej, nastawionej na turystykę. Wchodzę do jedynego hotelu mającego 3 gwiazdki w mieście, objuczony torbami - no bo to garnitur, komputer, laptop...

Po miłym powitaniu przez panią w recepcji i odebraniu klucza - zadaję pytanie, gdzie jest winda i zostaje do niej grzecznie skierowany. Przemierzam długi korytarz, poznając hotelowe zakamarki by dotrzeć do "dźwigu osobowego" na drzwiach którego znajduję kartkę z informacją, iż nie działa. Wracam zatem do recepcji i na moje pytanie, dlaczego skierowano mnie do windy, skoro nie działa, uzyskuję odpowiedź - "przecież nie pytał pan czy działa, tylko gdzie jest" - dziwne, acz prawdziwe...
Wdrapuję się zatem z tobołami po schodach na drugie piętro - w sumie nie wiem czemu na pierwsze, skoro jestem jednym z niewielu gości w tym czasie, a pokoje poniżej są wolne. Torby strudzonego podróżnego lądują na łóżku, ja zaś rozglądam się za czymś do picia. Na biurku znajduję zwyczajową tace, na niej zwyczajową szklankę, zwyczajowy otwieracz. Brak na niej zwyczajowej wody. Za chwilę schodzę na dół na wieczorną przekąskę i z sympatyczną panią z recepcji odbywam dialog:
- nie mam wody w pokoju,
- na ma w kranie?
- w kranie jest, ale nie ma do picia,
- do pokoju nie dajemy,
- a czemu?
- bo goście wypijają.

Tak - jestem w hotelu, który ma trzy gwiazdki, w polskim kurorcie. Ale nie jest to takie niezwykłe - jeśli odpowiadasz za obsługę klienta w swojej firmie sprawdź proszę, co robią Twoi podwładni - może Cię okradają - bo jak inaczej określić złą obsługe, jeśli nie wyjmowaniem pieniędzy z portfela?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz