Pomijając kwestie psychologiczne, a także powody dlaczego tak się dzieje - w wielu organizacjach możemy zaobserwować walczące zespoły. O ile podział my - oni przebiega na linii "my pracownicy - oni rynek" i jest właściwie wykorzystywany przez kierownictwo jako skuteczna metoda prowadzenia polityki np. handlowej - nie ma problemu.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy wewnątrz jednej organizacji tworzą się "wrogie struktury", które miast pracować dla dobra wspólnego organizacji trwonią siły na bezsensowną walkę. W czasie mojej kariery zawodowej wielokrotnie spotykałem się z tym zjawiskiem - najczęściej spotykanymi były: centrala - oddziały, oddział - oddział, marketing - sprzedaż, księgowość - sprzedaż, hurt - detal. Niestety, często najwyższe kierownictwo danej organizacji przeocza, a potem nie zauważa narastających napięć.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy wewnątrz jednej organizacji tworzą się "wrogie struktury", które miast pracować dla dobra wspólnego organizacji trwonią siły na bezsensowną walkę. W czasie mojej kariery zawodowej wielokrotnie spotykałem się z tym zjawiskiem - najczęściej spotykanymi były: centrala - oddziały, oddział - oddział, marketing - sprzedaż, księgowość - sprzedaż, hurt - detal. Niestety, często najwyższe kierownictwo danej organizacji przeocza, a potem nie zauważa narastających napięć.
Takie podziały są w nas zakotwiczone głęboko i pomimo ewolucji, której ciągle podlegamy - działają. Nasi przodkowie, aby przetrwać w nieprzyjaznym świecie musieli łączyć się w grupy, a przynależność do odpowiedniej z nich oznaczała życie albo śmierć (porównaj z obecnymi firmami, czy też partiami politycznymi). I choć konflikt my - oni obecnie odbywa się na innym poziomie, to podobnie jak kiedyś - rolą lidera jest, aby wykorzystać go dla dobra ogółu.
Konflikt może przebiegać w wielu fazach (porównaj z cyklem życia zespołu) i przeważnie wygląda następująco. Pojawia się samoistny podział na my - oni. Szefom danych zespołów wpajano, iż ważna jest integracja wewnątrz danego zespołu, tym samym dbając o efektywność realizowanych zadań - bardziej dbają o spójność wewnętrzną. Powoduje to utworzenie ekskluzywnej grupy wokół kierownika. Grupa taka z czasem wytwarza swoje normy, rytuały, kodeks zachowań właściwych czy tez sposobów komunikacji. Często członkowie takie zespołu spędzają ze sobą czas prywatny.
Konflikt się nasila, kiedy członek "wrogiej" grupy wchodzi na teren zarezerwowany, zajmowany przez konkurencję. Przykładowo pracownik działu sprzedaży mający kontakt z klientami ma pomysł na lepsze funkcjonowanie księgowości, która to zmiana może spowodować lepszą obsługę, a w konsekwencji większe obroty. Choć pomysł może być słuszny - jest traktowany jako atak na dawno ustalone pozycje i traktowany wrogo. Grupy zwierają swoje szyki. Następuje stopniowy zanik kontaktów pomiędzy członkami konkurencyjnych zespołów. Do konfliktu zostają dołączeni nowi potencjalni zainteresowani, dotychczas niezaangażowani w sprawę. Konsekwencją jest narastająca złośliwość i wrogie działania, często z pogranicza działania na szkodę firmy, a już na pewno źle wpływające na jej efektywność.
Jeśli firmie uda się przetrwać, następuje interwencja lidera (Roma locuta, causa finita). Jeśli jest umiejętna - współpraca zostaje odbudowana. Członkowie rywalizujących zespołów uświadamiają sobie (bądź zostają uświadomieni), iż pracują dla tej samej organizacji - i tak na prawdę mają wspólne cele.
Kluczowe znaczenie w całym procesie ma lider/szef/prezes danej organizacji. Jeśli jego rola sprawdzi się do stwierdzenia - "no to się dogadajcie" - z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, iż nie będzie miał czym kierować za jakiś czas. Nie ma też jednej skutecznej recepty, acz znane są skuteczne metody postępowania, stanowiące cały wachlarz możliwości.
Jeśli Twoja Firma tak właśnie wygląda - nie zwlekaj. Często w takich wypadkach z małej chmury następuje burza z gradobiciem, niszcząca cenne zasoby.
Zapraszam do współpracy!
Zapraszam do współpracy!
Samo sedno sprawy! Same konkrety na dodatek podane i przedstawione prosto z mojego życiowego scenariusza, czytając, czułem się jak bym tam był, jak bym był na planie tego filmu co się nazywa - życie. Z drugiej strony też się zastanawiam Michale skąd ty bierzesz inspiracje i wiedzę o tego typu tematach, które akurat co do wielkiej dokładności na bieżąco przewijają sie przed moimi oczami codziennie. Tylko tak dalej będe czekał na nowe posty, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBędą kolejne, które opisują nasze życie :-)
OdpowiedzUsuń